Czas leci nieubłaganie, Erasmus się skończył, a my musiałyśmy pożegnać się z naszym jedynym w swoim rodzaju włosko -rumuńskim współlokatorem...
Nie obyło się bez łez....
Późna noc ale Monte nie śpi. O 3 w nocy czas wybrać się na lotnisko... Ostatnie selfi w windzie.
Jak się rozchodzili to się napili...Tak jak Madi został przywitany tak tez został pożegnany.
Jego ostatnie chwile w jego pokoju, walizki już spakowane.
To już naprawdę koniec, pożegnalne zdjęcia na lotnisku, ze łzami w oczach, ciężko było się rozstać, ale wierzymy, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Madi obiecał odwiedzić jeszcze nasz piękny kraj, no i zastrzegł że jesteśmy mile widziane u niego w słonecznej Itali. Przecież Włochy to nie koniec świata zawsze można wybrać się do kraju pizzy i makaronów oliwą płynącego ;))) Tak więc nie żegnaliśmy się na zawsze lecz słowami do zobaczenia wkrótce...
A to było tak...
Tak się zaczęło... Jakby to było wczoraj.
Pożegnalny list od Madiego na całe A4=)) Na pamiątkę dostał kolażyk z naszymi zdjęciami i autografy na erasmusowej koszulce=)) Madi oprócz listu zostawił nam też małe gifty, Magda szaliczek zgarnęła już pierwszego dnia pobytu, Paulina zaś zachowała koszulkę z Elvisem=))
Jak wiadomo chcachmynt nigdy nie śpi nawet o 4 w nocy na lotnisku... tym razem poczęstowałyśmy się cukiereczkami=)))
Pozdrawiamy!!!!
Smutne dziewczyny z Monte...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz