niedziela, 10 sierpnia 2014

PART 2. czyli WISŁA i USTROŃ!!!

Po tym jak dosyć jak wcześnie rano znudził nam się Cieszyn ( nie było nawet gdzie usiąść na jednego) ruszyłyśmy dalej naszym celem jako pierwsza był Wisła, nad Wisłą.




Ledwo po przekroczeniu znaku Wisła, czas na przerwę, i okazja do zrobienia paru foto, czemu nie z nowym znakiem drogowym:))
Będąc w takim mieście nie można nie zobaczyć obiektu, jakim jest skocznia narciarska, Paulina twierdziła że jedna z nich znajdowała się tutaj ale ewidentnie, nie jest to cel naszej podróży. 









Chwila na rozejrzenie się po okolicy, i zwiedzanie wiślańskiego amfiteatru =))


 No i przerwa na jednego, najwyższy czas na sobotni relaks.
Paulincia jako kierowca spożywa sorbecik lemonkowy =)

W porze obiadowej postanowiłyśmy zmienić lokal w celu spożycia żurku.
jeszcze małe orzeźwienie w wartkiej Wiśle

 Dwa mocherki ploteczki po drugiej stronie rzeki.


Kolejnym celem podróży okazałą się Wisła Malinka!!!

 No i to jest skocznia jakiej oczekiwała Magda! Rozczarowania nie było...




 Oglądamy sobie wyciąg, może by tak wsiąść, ale nie ma co ryzykować lepiej znowu udać się na jednego...



 Sweetka miałą być z widokiem na skocznie,  ale wyszła tylko z widokiem na stoliki...




Paulina obeznana w tutejszych rejonach postanowiła pokazać nam ( i uszczęśliwić Magdę) kolejną atrakcję już mało turystyczną, czyli dom naszego mistrza Adama Małysza.
                               Nie obyło się bez obrażeń fizycznych...kiedy już wyjeżdżałyśmy z Wisły malinki Magdę użarła pszczoła i to prosto w noc=(( W celu ratowania życia udałyśmy się do sklepu po lekarstwo, czyli cebule. Poszkodowana zachowała jednak trzeźwy umysł bo tylko po dojechaniu do sklepu stwierdziła: " to może jakieś pseudopiwko".
 Mury zabezpieczone nie tylko murem.

 Paparazzi...
Podli ludzie zrobili Małyszowi dziurę w płocie, można jeszcze luknąć...
 Mistrza nie spotkałyśmy, trudno nie było czasu czekała nasz jeszcze USTROŃ!!

 Mały przerywnik....Kamyczek z Cieszyna.


Tylko dojechałyśmy do Ustronia i od razu spotkałyśmy znajomych z Wisły rasy ciemnej, sprzedających holenderskie noże krojące papier ( nie polecamy)=))










 Nawet w Ustroniu znalazłyśmy znaki na Zawodzie (powiedzmy że nasze:))
 Przystanek na jednego i Diabła.


 Przerwa dla obcowania z kulturą, posłuchałyśmy kontrabasu, żeby nie było wspieramy kulturę a wyceniłyśmy ją na 3,40 zł



Ostatni cel, szczyt Równica (885m.)




 Zmęczone po zdobyciu szczytu=))




 Na zakończenie wycieczki Magda G. myślała już tylko o jednym  jak dorwać jakąś kukurydzę... postój był więc obowiązkowy i są efekty. Kukurydza była pyszna, wciągnęłyśmy dzisiaj na śniadanie.




       Nie bez małych ekscesów, zmęczone dotarłyśmy do domu=))


Pozdrawiamy,
Podróżniczki z Katowic!!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz